Rano, gdy maż wstał mówie mu, że to krzesełko to jakieś słabe jest, on tak patrzy i patrzy i użył swojej siły i wsadził, wtedy usłyszałam takie cyknięcie, czyli już wiedziałam, że ja po prostu za słabo wciskałam te nóżki. Teraz jestem zachwycona tym krzesełkiem, tak samo jak i Michałek, nikt nie może na nim usiąść bo to jego krzesełko. Jest stabilne, jesy wygodne i się nie śliska.
Dużo czasu na nim spędza. Taboret jest w zasadzie prosty w złożeniu tylko potrzeba sporo siły by mocno wcisnać nogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz